Po wybuchu wojny w Ukrainie pojawiła się narracja związana z bezpieczeństwem żywnościowym i koniecznością uratowaniem od klęski głodu Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Nasz sąsiad uznawany jest za tzw. Spichlerz Świata. Ukraina właśnie tam eksportowała swoje płody rolne. Wojna to pokrzyżowała, ale z biegiem czasu okazało się, że transport jest jednak możliwy, a Polacy zaczęli zadawać pytanie, komu tak naprawdę pomagamy?
Pamiętam to bardzo dobrze, bo też dokładnie śledziłam wówczas wszelkie doniesienia związane z wybuchem wojny i oddziaływaniem na rynek surowców rolnych. Sytuacja się szybko zmieniała i w portalu farmer.pl już z perspektywy roku opisałam, co według mnie zaważyło na fakcie, iż temat ukraińskiego zboża stał się tematem politycznym.
A wszystko zaczęło się w marcu 2023 r., kiedy to ówczesny minister rolnictwa Henryk Kowalczyk został wygwizdany podczas targów w Kielcach. Wtedy ten wcześniej przezroczysty temat „wypłyną” na szerokie wody i zaczął budzić wiele emocji. Napisałam wówczas, że dla sprawy, obok wcześniej wymienionego protestu, znaczenie miały po pierwsze zniesienie ceł w czerwcu na produkty z Ukrainy, po drugie podpisanie w lipcu umowy zbożowej, które pozwoliło na transport ziarna przez porty Morza Czarnego. Po trzecie przywóz do Polski z Ukrainy tzw. zboża technicznego, czyli ostatnie miesiące roku 2022.